Hubert Hurkacz urodził się we Wrocławiu i jest bardzo mocno związany ze stolicą Dolnego Śląska. Jego młodzieńcze lata ściśle związane są z dzielnicą Krzyki. Tu zaczynał na małym korcie w przytulonym do Parku Południowego o którym mówi Maracana. Wielkiego brazylijskiego stadionu kameralny korcik nie przypomina, ale był blisko domu. Kiedyś w tenisa grała tam jego mama Zofia Maliszewska-Hurkacz. Była w szkółce u Piotra Jamroza, do tego samego trenera trafił też jej syn. Jak to często bywa, mama stała więc za początkami kariery wielkiego sportowca.
Przy ul. Januszowickiej chodził do szkoły podstawowej, przy ul. Jastrzębiej z kolei do gimnazjum. Kolejne kroki stawiał na kortach KKT przy ul. Pułtuskiej, grał na hali Redeco przy ul. gen. Józefa Hallera.
Ma 196 cm wzrostu i z powodzeniem mógłby być skrzydłowym w koszykówce. Trenował w WKK Wrocław, które świetnie szkoli młodzież i szło mu bardzo dobrze. Był liderem w szkolnej reprezentacji. Hubert ćwiczył jego dziecko akrobatykę sportową. Do dziś potrafi zrobić salto, a przy tym wzroście to rzadkość. – Jako dziecko miał niesamowicie dużo energii, którą trzeba było jakoś spożytkować. Ciągle się gdzieś wspinał, a ja żyłam w wiecznym napięciu, że z czegoś spadnie. Dlatego, kiedy miał trzy lata, zapisaliśmy go na akrobatykę sportową, co bardzo poprawiło jego ogólną sprawność – mówiła mama Huberta w magazynie Tenis.
Przygotowanie akrobatyczne, talent, skoczność i pracowitość pozwala Hubertowi Hurkaczowi podbijać światowe korty. 25-latek zarobił już na nich ponad 6,8 miliona dolarów. Choć cały świat stoi przed nim otworem zawsze ciepło wypowiada się o rodzinnym mieście. – Uwielbiam Wrocław. Kocham tutaj wracać to daje mi energię do kolejnych startów – mówił w wywiadzie w TVP Sport ten niezwykle miły i skromny sportowiec.