Treści dostępne w serwisie zostały stworzone w komercyjnej współpracy z miastami

Niepozorna ulica Roosevelta na wrocławskim Nadodrzu jest szara, wydaje się być smutna i nieciekawa. Nic bardziej mylnego! Wystarczy wejść w bramę, aby znaleźć się w bajkowym świecie, pełnym murali i ceramicznych rzeźb. To miejsce pełne magii i żyje swoim życiem!

 Kopia Krzyku Muncha na podwórku na Nadodrzu

W 2014 roku Mariusz Mikołajek, Jan Mikołajek i Witold Liszkowski postanowili zmienić oblicze okropnego podwórka na ul. Roosevelta. Skrzyknęli mieszkańców, artystów, dostali wsparcie od miasta i przygotowali mural mierzący 1200 metrów kwadratowych. Tak powstał atelier sztuki. Są na nim nie tylko barwne obrazy, ale przede wszystkim ceramika artystyczna. Płaskorzeźby są imponujące. Paw, pterodaktyl, albatros, pszczoła, Indianie i Yoda z „Gwiezdnych wojen” oraz dziesiątki innych kolorowych elementów. Na murach możemy zobaczyć wizerunki mieszkańców. Kobieta z kotem na szyi, uśmiechnięte dzieci, rodzina romska, znajomi przy stole.

– Czasem turyści, z którymi tu przychodzę są pod wrażeniem gdy patrzą na mural, a obok ta sama scena dzieje się na żywo – opowiada Arkadiusz Förster, przewodnik po Wrocławiu. – Kolorowe podwórka są niezwykle popularne wśród turystów. I to zarówno z Polski, jak i zagranicy. Ci drudzy przyjeżdżają często z miast, gdzie nie brakuje murali światowej sławy artystów, a i tak są pod wielkim wrażeniem tego co widzą we Wrocławiu. To dlatego, że u nas murale przeplatają się z ceramiką artystyczną. Tworzą w ten sposób niezwykłą przestrzeń. Są swego rodzaju galerią na powietrzu, bo przecież możemy tu zobaczyć Fridę albo obrazy Wyspiańskiego.

Na podwórku spotykam pana Zenona. Elegancko ubrany starszy człowiek jest jednym z artystów, dzięki którym podwórka są magiczne. To on bowiem przygotowuje większość płaskorzeźb. Przekształcił część swojego mieszkania w pracownię. Jest swego rodzaju społecznym kustoszem tego miejsca. Chętnie oprowadza turystów. Kolorowa ceramika artystyczna wychodząca z jego ręki daje podwórkom wyjątkowy charakter.

– Pierwsza była mała rybka z gliny. Chyba mi się udała, bo Mariusz powiedział mi, że muszę zrobić kolejne eksponaty i tak powstało ich mnóstwo. Sam już nie wiem ile – śmieje się Zenon Dębowski, mieszkaniec ul. Roosevelta, który całym sercem zaangażował się w rozwój wielobarwnych podwórek. – Kolory dobrze się trzymają, bo używałem dobrej farby z Holandii. Niebawem będziemy pracować nad nowym muralem. Teraz ocieplają jedną ze ścian na podwórku vis-a-vis, potem wkroczymy do akcji – zaciera ręce artysta.

Żegnam się. Pan Zenon prosi, żeby jeszcze iść za nim. Wchodzimy do pracowni ceramicznej w podwórku. Na stole leży wielka księga gości. – Proszę się wpisać na pamiątkę. To już piąty tom z myślami i spostrzeżeniami naszych gości. Jak ten czas leci – zamyśla się artysta i robi mi telefonem zdjęcie. Będzie wklejone do albumu obok dwóch zdań, które zostawiłem na pamiątkę.

Żeby zobaczyć murale z wielkimi dziełami światowego malarstwa trzeba przejść na drugą stronę ulicy Roosevelta. Tu realizowany był projekt - podwórko odkrywanie sztuki. Jest na nim mniej płaskorzeźb, ale są za to kopie obrazów znanych na całym świecie. Murale zajmują powierzchnię 2000 metrów kwadratowych. – Tu jest słynna Frida. Proszę zobaczyć, jak żywa – zaczepia mnie jeden z mieszkańców, który przed bramą pije piwo z kolegą. – Pan z zagranicy? U nas dużo turystów z Europy i świata. Przyjeżdżają zobaczyć te nasze obrazy. Do nas na Nadodrze.

A jest co oglądać. Obok Fridy Khalo, można odnaleźć na tym podwórku kopie słynnego Krzyku - Muncha, obrazy Van Gogha, Wyspiańskiego, Chagalla, Mondriana. I wszystko za darmo na magicznym podwórkach Nadodrza.

Źródła: Krzysztof Świercz