Cieszy to nie tylko mieszkańców, ale i fanów książkowej „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz. To właśnie tu pod numerem 5 miała mieszkać słynna rodzina Borejków. Już w latach 80., gdy kręcono ekranizację „Kłamczuchy”, grające w niej secesyjne kamienice przy ul. Roosevelta nie wyglądały imponująco. Od tamtej pory niektóre z nich przechodziły jedynie niewielkie prace konserwacyjne. Jednak od ośmiu lat ich stan sukcesywnie się poprawia. Remontowane są dachy i elewacje, konserwowane witraże i cenne detale architektoniczne.
– Aż przykro było patrzeć jak niszczeją – mówi pan Piotr, który mija zabytkowe budynki w drodze do pracy. – Trochę zawsze było mi wstyd, bo kamienicę Borejków i jej sąsiadki widzą wszyscy wjeżdżający pociągami od strony Szczecina. Teraz będzie się czym pochwalić.
Budynki przy ul. Roosevelta, Krasińskiego i Zacisze to zespół najcenniejszych secesyjnych kamienic stolicy Wielkopolski. Są wpisane do rejestru zabytków i objęte ścisłą ochroną konserwatorską.
– Renowacje tak cennych obiektów są bardzo kosztowne nie tylko ze względu na skalę budynków, ale także na zakres prac, które trzeba wykonać – podkreśla Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania. – Dlatego miasto od ośmiu lat dofinansowuje remonty tych kamienic. Tylko w ubiegłym roku przeznaczyliśmy na to ok. 500 tys. zł i będziemy kontynuować dotacje. To architektoniczne perły Poznania i zależy nam na tym, by odzyskały dawny blask.
Kamienice powstały w 1905 r. Należały do kompleksu osiedla domów Niemieckiej Spółdzielni Urzędników Państwowych, stąd ich okazała forma. Dziś znajdują się pod zarządem Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej Jeżyce, która w miarę możliwości stara się, by ikony poznańskiej architektury nie popadały w ruinę.
– Bardzo cenimy sobie współpracę z miastem i Biurem Miejskiego Konserwatora Zabytków – mówi Przemysław Stefaniak, prezes spółdzielni. – Dzięki miejskiemu dofinansowaniu elewacje kamienic z roku na rok wyglądają coraz lepiej. Sporo jeszcze mamy do zrobienia, ponieważ budynków jest więcej. To praca na kolejne kilkanaście lat. Mamy jednak nadzieję, że uda nam się zdobyć kolejną miejską dotację – tłumaczy Stefaniak.