Treści dostępne w serwisie zostały stworzone w komercyjnej współpracy z miastami

Cegła, stal i kominy, które kiedyś budowały potęgę fabrycznej Łodzi, dziś stają się jej największą atrakcją. Od kilku lat industrialna architektura miasta przeżywa swój renesans

Manufaktura to miejsce miłośników zakupów i dobrej kuchni oraz fanów teatru i kina

Dziesiątka jest niebiesko-biała, Dwójka czerwienią fabryk pała. W drukarni znad zecerskiej kaszty Rumieńcem płonie chuda twarz, A kolor jego jest ceglasty i całą Farbenlehre masz" – pisał w wierszu poświęconym Łodzi Julian Tuwim. Sławiony przez poetę industrialny charakter miasta był przez lata zmorą jego mieszkańców. Dziś zamiast kurzu i opiłków na ceglastych fabrykach osiadła patyna czasu i nostalgii za dawnymi latami. To powoduje, że fabryczny klimat miasta zmienia się w atut zarówno dla turystów, jak i samych mieszkańców.

O fali tego zjawiska niech zaświadczy popularność, jaką cieszy się "Off Piotrkowska" – pasaż lokali, barów, knajp i klubów, które głównie latem zamieniają się w imprezowe i kulturalne centrum Łodzi. Sercem tego miejsca jest dawna fabryka Franciszka Ramischa, zaprojektowana w 1889 roku przez architekta miejskiego Hilarego Milewskiego. Ceglany budynek, bogaty w monumentalne okute żelazem okna, który przez lata służył setkom pracowników szyjących tu chusty, w 2014 roku został uznany przez czasopismo "National Geographic" za najpiękniejszy z siedmiu cudów Polski.

Z fabrykami Ramischa przy największym deptaku Łodzi mogło być zupełnie inaczej. Jeszcze dwadzieścia lat temu dziedzictwo "ziemi obiecanej" ginęło na oczach mieszkańców. Wyburzono fabrykę Biedermanna przy parku Helenów oraz fabryczkę Pereca Marguliesa i Dawida Wolmana. Łodzian tak mocno przejęły te zniszczenia, że w marcu 2008 roku zorganizowano symboliczny pogrzeb dawnych fabryk. Kilkunastu żałobników zapaliło świeczki i zamknęło w trumnach przędzę – symbol dawnej prosperity Łodzi. Całe szczęście miejscowi włodarze szybko zrozumieli, że fabryczna architektura, dziedzictwo rodzin Scheiblerów, Grohmanów i Poznańskich, a przede wszystkim samych łodzian, może stać się wizytówką miasta. W 2008 roku w dawnej fabryce Poznańskiego otworzono filię muzeum Sztuki Nowoczesnej w Łodzi, tym samym zamykając finalnym aktem rewitalizację jednej z najpiękniejszych przestrzeni industrialnych miasta – kompleksu Manufaktura.

Fabryka powstała w latach 1872-1892, a jej teren obejmował ponad 30 hektarów. Znakiem rozpoznawczym fabryk Ramischa i Poznańskiego była ceglana fasada. Przypatrzymy się jej uważnie. Ciężkie filary, na których utrzymują się masywne gzymsy. Tafle szkła w oknach, nad którymi zawieszono niewielkie ceglane łuki, wydarte w dziurach równomierne dziury przypominające luki strzelnicze – te fabryki budowano tak, by przypominały gotyckie twierdze. A jeśli spojrzymy na nie jeszcze dokładniej, zobaczymy detale. Wmurowane w fasadę kamienne płaskorzeźby, a na nich kaduceusze symbolizujące handel, czółenka tkackie i przędze albo zwierzęta: głównie sowy (symbol mądrości) lub pszczoły – symbol pracowitości. To wszystko znajdziemy nie tylko w dawnych fabrykach, ale i budynkach z tamtego okresu. Przykładowo na przypominającej gotycką twierdzę bramie przy ul. Targowej 46, zwanej Beczkami Grohmana, czy pałacu Izraela Poznańskiego, określanego z racji swojego niezwykłego przepychu "łódzkim Luwrem". To one tworzą fabryczne dziedzictwo miasta.

Ceglane fasady, tak kojarzone z industrialnym stylem, nie pojawiły się jednak w mieście od razu. W 1853 roku Karol Scheibler, którego Władysław Reymont uwiecznił pod postacią Hermana Bucholca w "Ziemi obiecanej", postawił pierwszą tego typu fabrykę. Ceglany gmach w okolicach Wodnego Parku, nowo powstałej przemysłowej dzielnicy, wyróżniały nie tylko ceglane mury, ale także olbrzymie hale produkcyjne, do których światło wpadało głównie przez gigantyczne przeszklone portale. Być może to pustka i światło spowodowały, że już w latach 80. XX wieku opuszczone wówczas fabryki zaczęły fascynować artystów. Wystawy organizowano tam w ramach święta sztuki – Konstrukcji w Procesie, a dziś w rewitalizowanych wnętrzach fabryki Scheiblera (Art._Inkubatorze) można oglądać wystawy chociażby podczas cyklicznie odbywającego się w Łodzi Fotofestiwalu.

Najstarszym fabrycznym obiektem w Łodzi jest zakład tkacki i mieszkanie przedsiębiorcy Tytusa Kopischa, wybudowane w latach 1828-1829. W budynku tym prowadzono największą wówczas miejską pralnię i bielnik, czyli zakład uszlachetniania płótna. Nazwa budynku Bielnik Kopischa może też budzić skojarzenia z białą fasadą budynku, który przypomina raczej dworek niż fabrykę. Prostą neoklasycystyczną elewację zdobią jedynie skromne gzymsy. Kolejną ciekawostką dotyczącą budynku może być to, że w przeciwieństwie do wielu budowli rewitalizowanych w pierwszych dekadach XXI wieku fabryka Kopischa trafiła w ręce prywatnego inwestora, a budynek przy ulicy Tymienieckiego 5 wciąż czeka na swoją nową funkcję.

Bodaj najsłynniejszą "białą fabryką" jest zbudowana w latach 1887-1910 i wychodząca na ulicę Piotrkowską fabryka Geyera. To pierwsza w Łodzi fabryka z tkalnią oraz przędzalnią bawełny, niezwykle nowoczesna jak na ówczesne czasy. Budynek jest utrzymany w stylu klasycystycznym. Określenie "biała" w nazwie obiektu bierze się od koloru, na który została pomalowana cegła. Fabryka Geyera była wyposażona w aż 180 warsztatów tkackich. Obok budynku znajduje się specjalne pomieszczenie przeznaczone na pierwszą w Polsce maszynę parową, a wraz z nią pojawił się też pierwszy w Łodzi komin przemysłowy – dzisiaj traktowany jak element pejzażu miasta. Fabryka Gayera już w 1960 roku została przekształcona na Centralne Muzeum Włókiennictwa i Park Kultury Miejskiej, a w 2015 roku uznana została za pomnik historii.

Mariusz Wilczyński, znany łódzki reżyser i scenograf, tłumaczy, że kominy, z których niegdyś sadza opadała na parapety w każdym domu, dziś zmieniły się w punkty orientacyjne na nowej mapie miasta. W fabryce Scheiblera można wynająć loftowe mieszkanie z wielkimi oknami i sufitami zawieszonymi kilka metrów nad ziemią. Podobne miejsca znajdziemy w fabryce Poznańskiego. Fabryczna historia Łodzi, jak w amerykańskich miastach, takich jak Detroit czy Chicago, zmienia się w rozrywkę, kulturę. I to na najwyższym poziomie.

Źródła: Newsweek