Treści dostępne w serwisie zostały stworzone w komercyjnej współpracy z miastami

Odnajdują zaginione osoby, udzielają pierwszej pomocy, opiekują się zagubionymi dziećmi. Robią to wszystko w przerwie od prowadzenia autobusu czy tramwaju. Gdańscy kierowcy komunikacji miejskiej zachowują się tak, jak trzeba. Za taką postawę podziękował im właśnie Piotr Borawski, zastępca prezydenta Gdańska.

Kierowca autobusu musi być zawsze przygotowany na niespodziewane sytuacje

– Dziękuję wam za bohaterską postawę, dzięki niej nasi pasażerowi mogą czuć się bezpiecznie w komunikacji miejskiej – mówił podczas spotkania z kierowcami Piotr Borawski, zastępca prezydent Gdańska do spraw przedsiębiorczości i ochrony klimatu. – To nie pierwsza okazja do tego typu spotkań, co tym bardziej mnie cieszy. Na co dzień przewozimy tak dużo ludzi, że różne przygody mogą was spotkać, dlatego dziękuję, że zawsze jesteście w pogotowiu.

W czasie spotkania opowiedziano historię 20 kierowców, którzy w ostatnim czasie nieśli pomoc. To oczywiście wierzchołek góry lodowej dobrych ludzi w GAiT. Przykład pierwszy z brzegu! Przemek Kloc odnalazł i zaopiekował się zagubionym starszym mężczyzną. Czujność kierowcy wzbudziło zachowanie przypadkowo spotkanego przechodnia, który zapytał o drogę.

– Poczułem, że pomimo udzielonej informacji, może nie dotrzeć do celu. Wiedziałem, że nie mogę go tak zostawić – mówi pan Przemek. – Starszy pan sprawiał wrażenie zagubionego. Zaprosiłem go do pojazdu, żeby się ogrzał. Powtarzał, że nie chce robić problemu, ale przyjął zaproszenie.

Tego dnia pan Przemek przez radiotelefon usłyszał przekazany przez dyspozytora ruchu GAiT komunikat policji o zagubionym mężczyźnie. – Pomyślałem, że może być to zwyczajny zbieg okoliczności, ale musiałem to sprawdzić – opowiada kierowca. Nie był to zbieg okoliczności, lecz faktycznie zagubiony, schorowany człowiek. Gdyby nie pan Przemek, długo jeszcze błąkałby się bez celu.

Kierowca Mariusz Rusiecki ruszył na pomoc w poniedziałek o godz. 20. Dojeżdżał właśnie do przystanku, gdy podszedł do niego młody chłopak. Powiedział, że jego koleżanka potrzebuje pomocy.

– Zatrzymałem się i poszedłem sprawdzić, co się dzieje. Na tyle autobusu siedziała młoda dziewczyna. Bardzo się trzęsła. Jej stan był niepokojący – wspomina pan Mariusz. – Zadzwoniłem na numer 112, żeby wezwać karetkę.

Stan dziewczyny pogarszał się, ale była przytomna. Udało się ustalić, że nie choruje na epilepsję i cukrzycę. Zaczęła odczuwać duszności, dlatego pan Mariusz zdecydował się wyprowadzić ją na powietrze. Do pomocy włączyła się jedna z pasażerek.

– Posadziliśmy dziewczynę między sobą, żeby ją przytrzymywać i jednocześnie trochę ogrzać, bo było dość chłodno. W pewnym momencie zaczęła słabnąć i osuwać się na ziemię. Powiedziała, że chce poleżeć. Było zbyt zimno, by pozwolić jej leżeć na zewnątrz, dlatego z pomocą dwóch pasażerów przenieśliśmy ją do autobusu i ułożyliśmy w pozycji bezpiecznej – mówi pan Mariusz.

Kierowca cały czas był w kontakcie z numerem 112. Gdy zadzwonił telefon dziewczyny, odebrał, jak się okazało, dzwonił jej opiekun, który niebawem pojawił się na miejscu. Pan Mariusz odjechał dopiero, gdy opiekę nad dziewczyną przejęły służby ratownicze.

Inna sytuacja wydaje się być błacha, ale czy na pewno? W niedzielę o 8.30 miasto jest niemal zupełnie puste. Andrzej Plichta jechał autobusem w kierunku Sobieszewa. Jego uwagę zwróciła starsza kobieta z walizką. – Sprawiała wrażenie zagubionej, udało mi się dosłyszeć fragment rozmowy w języku rosyjskim. Kobieta rozmawiała z jedną z pasażerek nieopodal mojej kabiny. Na najbliższym przystanku włączyłem się do rozmowy. Choć minęło już wiele lat, szczęśliwie pamiętam trochę rosyjskiego ze szkoły – śmieje się pan Andrzej.

Jak się okazało, kobieta przyjechała z Ukrainy, by święta spędzić z przebywającą w Gdańsku córką. Chciała dotrzeć do miejsca, którego adres miała zapisany na kartce. Niestety przystanek, na którym powinna była wysiąść, dawno minęli.

– Nie chciałem zostawiać jej samej w oczekiwaniu na autobus powrotny na przystanku, na którym w niedzielny poranek mało kogo można spotkać. Uznałem, że najlepiej będzie, gdy podjedzie ze mną kilka przystanków do Sobieszewa i tam przesiądzie się do właściwego autobusu powrotnego – mówi pan Andrzej.

Na tym jednak nie skończyła się jego pomoc. Na kartce napisał nazwę przystanku, na którym powinna wysiąść i wyjaśnił, jak dojść do celu. Skontaktował się też z kolegą, Arkiem Guentherem, kierowcą autobusu, do którego miała się przesiąść. Kobieta szczęśliwie trafiła do córki. Pan Andrzej zatrzymał też wypełniony pasażerami autobus i udzielił pomocy mężczyźnie, który w kałuży krwi leżał przy drodze, ratując mu życie.

7 maja ok. godz. 19.00 do autobusu na przystanku Wagnera wsiadło kilku pasażerów, w tym mały chłopiec. Kierowca GAiT Mikołaj Uranowski, ojciec dwójki małych dzieci, od razu zwrócił na niego uwagę.

– Chłopczyk wszedł do autobusu i samodzielnie wybrał miejsce przy oknie. Chociaż wiem, jakie są dzieci, lubią o sobie decydować, zaniepokoiło mnie to – mówi pan Mikołaj. Jego obawy okazały się słuszne, malec podróżował sam. Pan Mikołaj skontaktował się z policją i podał miejsce, gdziej będzie na nich czekał.

Kierowcy i motorniczowie GAiT na koncie mają też obywatelskie interwencje. Interweniowali, gdy para kompletnie pijanych rodziców podróżowała z małym dzieckiem, gdy za kierownicą samochodu siedział kierowca pod wpływem alkoholu.

Źródła: Strefa Miast